czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 2

Rozdział 2

Oczami Narratora:
Do przyjęcia została tylko godzina.Laura postanowiła już jak będzie wyglądać.
W tym samym czasie w domu Lynchów:
-Mamo powiedz coś ojcu, że ja nie chce iść na jakieś lipne przyjęcie-powiedział Ross.
-Jak wszyscy mają iść to ty też pujdziesz. Nic ci nie będzie-odpowiedziała mama.
-Może wreście poznasz jakąś dziewczynę-powiedział Rocky, który pojawił się z nikąd.
-Nie możesz się już zamknąć? Już jest zapóżno co żebym był jedynakiem?- z tym zapytaniem Ross odezwał się do swojej mamy.
-Tak. Nie rozumiem was dlaczego wy tak siebie nie nawidzieci. Powinniście się kochać i szanować, a nie zachowywać się jak jakieś dziwaki-Kate wkurzyła się na synów.
-My kochać tak? Chyba nie-odezwał się Ross próbujac zawiązać krawad.
-Sierota nawet krawata nie umie zawiązać hahahha. A niby ty wszystko umiesz zrobić-powiedział Rocky z ironią.
-Dobra starczy tego zbierać się na przyjęcie trzeba. Bo ojciec nas wszystkich powiesi jak się spóźnimy. Przeciesz wiecie jakie to dla niego ważne- powiedziała Kate pacząc na zegarek.
-Każdy bierze swoje auto zgoda bo ja nie chcem stracić życia z tym debilem-powiedział Ross kiedy brał kluczyki do samochodu.
-A co będzie z Rydel? Jak ona dojedzie?-zaniepokojił się Rocky kiedy był już na dworze.
-Spokojnie Rocky wszystko jest ustalone.Przyjadą na przyjęcie- odpowiedziała Katy.
-To jedziemy Ross już dawno pojechał-powiedział spokojniejszy Rocky.
Oczami Laury;
Przeglądałam się w lusterku. Strasznie się stresowałam, że źle wypadnę na przyjęciu. Wiedziałam jak ono jest ważne dla mojego ojca. Nie chciałam wyjść na jakąś niezdarę. Przyglądałam się tak jeszcze 10 minut w lustrze. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi oznaczało to tylko jedno przyszedł już Faydee.
Oczami Faydee:
Stoje pod tym domem już jakieś 3 minuty. W końcu drzwi otworzyła mi Kulegunta. Była ona gospodynią w domu Laury. 
-Witaj Fadery-odezwała się Kulegunda.
-Dzięń dobry pani. Przyjechałem po Laurę. czy jest już gotowa?-miałem ochotę wybuchnąć kiedy przekręciła moje imię. Nie lubiłem tego.
-Po co przyjechałeś po trunkę?-odezwała się siedemdziesiolatka.
-Nie po Laurę-zakcentowałem jej imię.Nie wiem, dlaczego powiedziała trunkę,może jakaś gucha jest.
-Aaaaaaaa już wołam Panienkę Laurę poczekaj-powiedziała i zatrzasneła mi drzwi przed nosem.Pomyślałem zero kultury zero.
Oczami Laury:
Schodziłam właśnie schodami. Kiedy zobaczyłam naszą gospodynię.
-Panienko ten Fardery czy jak mu tam przyszedł-powiedziała zmeczona kobieta.
-Dobrze to ja idę. Zajmiesz się wszystkim?-odpowiedziałam starszej kobiecie
-Tak dam radę. Miłej zabawy Panienko-powiedziała Kulegunda, która usiadła na schodach ze zmęczenia.
W tym samym czasie na przyjęciu:
Oczami Narratora:
Pierwsi goście już przybyli. Przyjęcie odbywać się będzie w luksusowej restauracji, która należy do rodzinny Marano. Na przyjecie Peter zaprosił ponad 1000 osób.
Tak wyglądała ta restauracja:
Oczami Laury:
Kiedy byłam już przy drzwiach wyjściowych strasznie się stresowałam. Co będzie jak Faydee powie, że wyglądam źle? Co będzie kiedy dojadę na miejsce czy nie zrobie nic gupiego? Takie pytania krążyły mi po głowie strach wziął górę nademną. Kiedy nacisnełam klamkę zobaczyłam mojego chłopaka. 
Był ubrany tak:
Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydusic z siebie ani słowa kiedy zobaczył mnie. Jego szczęka otworzyła się z zachwytu. Jedynie co powiedział to było:
-Wow- nadal nie mógł się otrząsnąć. Dlatego postanowiłam zareagować, ponieważ nie chciałam się spóźniź.
-Dziękuję ty też wyglądasz..-miałam dokończyć, ale Faydee przerwał mi.
-Oki to jak jedziemy kotku?-podszedł do mnie i pocałował mnie w usta. Nie powiem to było słodkie.
10 minut później.
Laura i Faydee byli już przed restauracją.Podjeżdzali właśnie na parking. Nagle jej chłopak zachamował brutalnie. Laura pod wpływem ostrego hamowania zleciała z fotela i uderzyła głową.
......................................................................................
Przepraszam za tak długą nieobecność i za błędy. Rozdział pisałam szybko na telefonie. Next pojawi się w następnym tygodniu.
Pozdrawiam misie ;*.






środa, 8 lipca 2015

PYTANIA DO BOHATERÓW!

                   Pytania do bohaterów!

Witam tu możecie zadać pytania do bahaterów. Wiecie o co chodzi. Jak nie to wytłumaczę :).







środa, 1 lipca 2015

Rozdział 1

Rozdział 1

-Jak zawsze musisz się we wszystko mieszać- krzyknełam zdenerwowana. Mam tego wszystkiego dość codziennie jakaś kłótnia. Szkoda, że tej jędzy nie stanie się krzywda. Na początek powinnam wam się przedstawić. Jestem Laura Marano. Urodziłam się we Włoszech w mieście Foggia. Teraz mam 17 lat. Aktualnie mieszkam w Los Angeles nazywanym Miastem Aniołów. Przeprowadziłam się tu, gdy miałam 5 lat. Wtedy żyła jeszcze moja mama Elizabeth. Pewnie chcecie się dowiedzieć dlaczego umarła?! Otóż wersja wypadku jest jedna, ale ja mam też swoją własną. Pierwsza wersja jest policyjną, że moja mama zginęła w wypadku samochodowym. Gdy jechała na plan filmowy. Jej auto, którym jechała wpadł w poślizg, a następnie uderzył o jadącą cysterne i spłonął. Nie było dla mojej mamy szansy na przeżycie. Kierwoca cysterny na drugi dzień powieśił się. Jego zwłoki znaleziono w garażu. Kierowca miał niespełna 27 lat. Druga wersja tego wypadku jest moja i nikt o niej nie wie trzymam ją w sekrecie. Jak bym o tym powiedziała uznali by mnie za wariatkę. Moja wersja to, że moja mama tak naprawdę nie zginęła w wypadku tylko została porwana przez psychofana. Nikomu nie mówiłam o tym, że gdy miałam 9 lat moja mama zmieniła się. Zawsze się stresowała, chodziła w kółko, zaglądała w okna czy ktoś nią nie obserwuję. Pewnego razu kiedy jeszcze żyła zapytałam się czy wszystko jest okey? Ona odpowiedziała, że dlaczego miało by być źle.To było jakoś dwa dni przed jej niby ,,wypadkiem''. Tylko tyle zdołałam zapamiętać. Gdy ,,umarła'' miałam tylko 9 lat. Moja siostra Vanessa płakała przez długi okres czasu, ale potem się uspokoiła kiedy tata znalazł sobie nową kobietę. Tak to jest ta szma** , z którą się kłóciłam. Mam jej dość. Udaje, że jest miła, a tak naprawdę gra w gierki z moim ojcem. Chce tylko zdobyć majątek po śmierci mojego taty. Mój brat James jest nią zaślepiony uważa, że Ashley jest miłą, kochającą osobą tak samo jak moja siostra. Moje rodzeństwo uważa, że jestem jakaś inna. Vanessa na początku była nie chętna do tego ,aby ta lafirynda zamieszkała z nami w domu, ale mój tatuś musiał ją przekonać, że jak się zgodzi kupi jej samochód. A ona gupia się zgodziła, bo bardzo chciała mieć auto, żeby jej przyjaciółki zazdrościły.
Wyglądało ono tak :
To może już starczy opowieści o moim rodzeństwie. Przejdzmy do mojego ojca. A więc tak. Ma 45 lat. Z zawodu jest politykiem. Zawsze musi się troszczyć o tą szma** Ashley o mnie to już wogle nie pamięta. Kiedy wprowadziła się do naszego domu zawsze rozkazuje wszystkim i się czepia. Mam jej dość najchętniej bym ją wsadziła do najbliższego samolotu na Arktantyde, żeby zamarzła. Mój ojciec uważa, że przesadzam z tym, że chce jego wykorzystać. Zawsze mi nie wierzy.Ostatnio miałam urodziny skończyłam 17 lat. Miała być wielka impreza z tej okazji, ale powiedział, że to strata czasu i piniędzy. Zamiast świętować urodziny pojechałam do lasu z moim chłopakiem i przyjaciółmi. Tak mam chłopaka dobrze słyszeliście, ale jestem z nim z przymusu. Faydee został wybrany przez mojego ojca Petera, uważał on ,że to dobrze zrobi na jego wizerunku. Ale zapomniał o pierwszej rzeczy najważniejszej w moim życiu o szczęściu. Jestem z Faydee już od 2 lat. Jest on strasznie wkurzający kontroluję mnie na każdym kroku. Kiedyś go nawet przyłapałam go jak szpera w moim telefonie. Miałam ochotę go zabić, dobrze wiedział, że nie znoszę jak ktoś dotyka mojego telefonu, a co dopiero szuka w wiadomościach. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej siostry, która paczyła się na mnie jak bym myślała nie wiadomo nad czym.
- Laura żyjesz jeszcze?-zapytała wściekła Vanessa.
-Tak sorki tylko trochę się zamyśliłam, a tak właściwie co chcesz odemnie?-zapytałam moją siostrę.
-Czego chcę od jakieś cholernych 10 minut próbuję powiedzieć ci,że dzisiaj jest przyjęcie na którym mysimy być.-paczyła na mnie swoim wzrokiem jak by mnie chicała zabić. Dobrze, że spojrzenie nie zabija-pomyślałam.
-Ale ja tam nie chcę iść-odpowiedziałam szybko.
-Gówno mnie to obchodzi masz być gotowa na 18.00 bo wtedy przyjdzie twój chłopak i jeszcze jedna sprawa Ashley kupiłam ci sukienkę w której masz być. Leży ona na twoim łóżku- powiedziała Vanessa i poszła w stronę kuchni.
-Że co mi kupiła. Ona gustu nie ma-krzykęłam do Vanessy, ale ona mnie już nie usłyszała.
Pobiegłam szybko na górę do mojego pokoju. Ciekawiło mnie co mi mogła kupić. Gdy weszłam do swojego pokoju:


na łóżku leżały, aż trzy sukienki. Nie powiem jednak Ashley ma gust ciekawe skąd ona je wzięła bo są pięknę. Postanowiłam je przymierzyć.
Pierwsza wyglądała tak:
Druga tak:


Te dwie były przynajmniej ładne, w przeciwieństwie do tej:

Wisiała ona na mnie jak worek i jeszcze była zaduża o 2 rozmiary pomyślałam czy Ashley nie robi sobie czasami, ze mnie jaj.
Do balu zostało tylko dwie godziny nie mogłam się zdecydować, którą wybrać. Czy pierwszą czy drugą?
.................................................................................................
Przepraszam was miałam dać pierwszy rozdział na początku czerwca, ale nie miałam czasu zajełam się nauką.Co się opłaciło moja średnia wyniosła 5,2. Wiem musiałam się pochwalić XD.A u was jak świadectwa? 
Druga sprawa odnośnie rozdziału przepraszam was, że jest nudny i taki krótki. Bardzo was przepraszam jak komuś się nie podoba.
Jak myślicie jaką Laura założy sukienkę? Czy kupi sobie inną? Komentujcie!
P.S.Życzę wszystkim udanych wakacji i wspaniałej pogody.
Buziaczki :*.